Jak to się wszystko zaczęło i dlaczego Duża nie umiała mnie pokochać.

Na początku był życiowy sztorm u Dużej, po którym została sama. Tęskniła za kimś kogo mogła by pokochać. Pomyślała o jeżyku pigmejskim. Chciała ciemną dziewczynkę ale zobaczyła na "fejsie" jeżyka Vasco, który właśnie stracił potencjalnego opiekuna i szukał domku. Vasco to jasny samczyk. Jak zwykle Duża trafiła w punkt swoich marzeń. Zwróćcie na to uwagę, bo to dla niej typowe. To taki niewydarzony egzemplarz ta Duża ale żeby nie było lubię ją. U niej zawsze serce na pierwszym miejscu a głowa daleko w tyle ale ciii ... bo gdyby nie to, to mnie by tu nie było. Żeby Vasco mógł przybyć trzeba było spełnić odpowiednie warunki mieszkaniowe. Vasco dostał terrarium 120 cm długości z ogrzewaniem i kołowrotkiem. To dobra dzieciaczyna ale jednak mało kontaktowa, dlatego Duża zaczęła marzyć o śwince morskiej. Popatrzcie jak wyglądał wtedy, kiedy poznał Dużą.
To było takie słodkie maleństwo. A teraz Duży Pan Jeż. Vasco dostał przydomek Odkrywca i wcale nie dlatego, że jego imię się kojarzy, ale dlatego, że nikt tak nie zwiedzał domu jak on. Odwiedzał wszystkie kąty i właził wszędzie gdzie mógł. Żeby go złapać Duża urządzała polowanie z pułapką czyli torebką foliową. Mówi się, że jeże tupią ale to nieprawda. Nasz Wakuś jest cichutki. Dopiero można było go namierzyć po hałasie wydobywającym się z torebki, do której zawsze z radością biegnie. Nadal pozostał słodziakiem, choć teraz ma przydomek Waleczny, ale o tym później.
Lećmy dalej z historią. Duża zamarzyła sobie kupić w sklepie jedną świnkę trójkolorową, ale doczytała się, że istnieje Stowarzyszenie Pomocy Świnkom Morskim, które pomaga zaadoptować świnki chętnym, którzy spełnią określone warunki.  Jednym z nich było zapewnienie śwince towarzysza oraz posiadanie odpowiedniej klatki (w tym przypadku była to klatka 120 cm a teraz już 140 cm na dwie samiczki). Na FB wpadły jej w oko dwie śliczne białe śnieżynki. I jak zwykle miały być trójkolorowe a ... Ha ha ha. Cała ona. Zobaczyła i jak to ona pokochała z miejsca Amalę i Aloki. Tak też poznała Ciocię Jolę, która prowadzi Dom Tymczasowy. Zobaczcie jak maluchy wyglądały wtedy.
Aloki w środku, Amala to ta po prawej. Amolika z lewej pojechała do innego domku.
No i Duża poleciała ... Pokochała i adoptowała choć wiedziała, że są to tzw. świnki laboratoryjne. Na tych dziewczynach robiono w laboratorium eksperymenty z lekami. Potem zostały przebadane i dzięki SPŚM trafiły do adopcji. I tu się zaczyna moja historia, bo białaski nie potrafiły nawet wydawać głosu. Bardzo się bały i nie umiały żyć jak przystało na świnię. I wtedy Duża zobaczyła ...

Baylee. Tak ten maluch na górze to moja córka Baylee zwana przez Dużą pieszczotliwie Bajeczką. Fotki pochodzą od hodowcy za co dziękujemy Ani. Duża zakochała się w maluchu i pomyślała, że weźmie ją i połączy z białymi a dziewczynka nauczy ich podstawowych zachowań świnkowych. Piękna myśl i tylko mi było smutno. Wydałam na świat trzy dzieciaczki i tylko Baylee przeżyła. W tym czasie hodowca postanowił zlikwidować hodowlę i szukano dla mnie miejsca. Ciocia Jola się za mną wstawiła (dziękuję i buziakuję) a Dużej było żal zabierać samą małą i tak ... przyjechałam z Dużą i Ciocią z Poznania do Warszawy. Nosiłam jeszcze wtedy imię Ruda. Duża patrzyła na mnie i patrzyła i słyszałam jak mówiła Cioci, że nie umie mnie pokochać. Twierdziła, że nie potrafi. Chlip, chlip a mnie było tak źle. No bo nikt mnie nie kochał, straciłam dzieci a ta jedyna dzieciaczyna, która mi została sprawiała mi same kłopoty. Strasznie było mi wtedy, bo straciłam dom i nie umiałam się odnaleźć w nowym miejscu. Duża jakoś się nie mogła do mnie przekonać. Nie podobałam jej się. Cały czas opowiadała bajki białym i śpiewała piosenki Baylee a mnie ledwie pogłaskała. I do tego Duża każdej dziewczynie przyznawała tytuł. Była więc Królowa Amala, Sułtanka Aloki i Księżniczka Baylee. A ja dostałam najgorszy - Markiza. I wiecie co i to przełknęłam. Pomyślałam wtedy: Jeszcze zobaczycie, że ja tu będę najważniejsza! Jeszcze wszyscy będą o moje względy zabiegać i polubią mnie. Jak tego dokonałam? Oj nie było to proste. Jak z Markizy Markietanki zostałam Królową Tasią I - poczytacie w następnym odcinku. Buziole. :)

Komentarze

  1. wzruszyłam się bardzo. Prypomniały mi się te dwie białe biedy, których nikt nie chciał, bo... białe,. Marzenka się ulitowała i tak się poznałyśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja je pokochałam od razu, podobnie jak Baylee. Tylko przed Taśką się uparcie broniłam, bo chyba czułam, że ona mi zabierze całe serducho. No i gdyby nie ty nie byłoby białych ani Tasi. Dzięki. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak z Markizy Marketanki zostałam Królową Tasią I - część 4 (Samotność)

Opowieści Taśki (część 1 o kosmitce).

Jak z Markizy Marketanki zostałam Królową Tasią I - część 1 (bo to długie będzie ...)