Jak z Markizy Marketanki zostałam Królową Tasią I - część 5 (Przyboczna)

Witajcie. Długo nie pisałam, bo jak wiecie pisać mi pomaga Duża, a ona ostatnio ciągle narzeka na zdrowie i się wymiguje od pisania. No naprawdę same kłopoty z nią mam. No i dziś też nie jest lepiej bo kwęka strasznie ale pod moją królewską presją wreszcie ustąpiła. Ma się charyzmę a co!
Chciałabym Wam opowiedzieć o tym, że w momencie, gdy musiałam rozstać się z moją córcią to było mi bardzo ciężko, bo ją bardzo kocham ale i mi ulżyło, że wreszcie nikt mi nie dokucza. To bardzo przykre doświadczenie życiowe, gdy córka robi Ci krzywdę, dlatego proszę wszystkie dzieci (nie ważne czy małe, średnie czy już zupełnie dorosłe) dbajcie o swoich rodziców. Ja wiem ktoś powie Taśka się wymądrza! No i dobrze wymądrzam się bo mam doświadczenie. Jak problem to się biegnie do mamy czy taty i taka jest prawda. I nikt nam nie pomoże lepiej jak najbliżsi a ja swoją córeczkę widuję tylko przez kraty. Baylee bardzo się zmieniła, ale Duża nie chce ryzykować i powiedziała, że nie widzi szans byśmy kiedykolwiek mieszkały jeszcze razem. Ja mam nadzieję, że może kiedyś. Zobaczymy.
W każdym razie kiedy byłam sama Duża bardzo o mnie dbała i tak się jakoś zżyłyśmy bardziej. Ona martwiła się o moje zdrówko a ja zaczęłam dostrzegać, ze Duża nie robi mi krzywdy i zwykle chce dobrze. No i ja ją zaakceptowałam ale bez szaleństw a ona ... ona mnie polubiła. Podobało jej się, że jestem grzeczną i miłą świnką i dzielnie znoszę choroby i wszystkie przeciwności. I tak przestałam być tylko Markizą i ostatnią świnką w stadzie. Duża zauważyła, ze białe biorą ze mnie przykład i sama nie wiem kiedy spadł na mnie ten królewski majestat. Przyjęłam koronę z dumą a potem jakoś tak wszystkim wytłumaczyłam, że to ja rządzę. I wiecie co to się przyjęło i białe mnie zaakceptowały i Bajka z Elusią. Jakoś tak samo poszło. Najdłużej opierała się Pola, która próbowała mnie straszyć. Chowała się a potem wyskakiwała nagle tuż przed kojcem. Ale i ją przekonałam, że w jej własnym interesie będzie lepiej mnie słuchać. I nagle przyszedł ten dzień kiedy Duża powiedziała mi, że mnie kocha i jestem jej ukochanym prośkiem. Oj to było coś! Tak długo czekałam na jej akceptację. I wiecie co też ją polubiłam. Może to jeszcze nie miłość ale bardzo ją lubię. Niech ma! I choć droga do korony była daleka i wydawała się nierealna to jak widzicie "wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń ...". Dlatego nigdy się nie poddawajcie. Trzeba walczyć, a przynajmniej próbować. Ja zdobyłam Dużą i koronę i jestem szczęśliwa. Nawet zdrówko mi się poprawiło. :)
     Ale wtedy, gdy zostałam rozdzielona z córką nie było mi do śmiechu. Duża robiła co mogła, żeby mnie zająć ale ja marniałam z dnia na dzień, bo musicie wiedzieć, ze my prośki jesteśmy stadne i same źle się czujemy. Każdego dnia byłam co raz smutniejsza. Sama nie wiem jak to się działo. Patrzyłam na Bajkę i Elusię. Obserwowałam je z półki i było mi smutno i co raz smutniej. Samej jest ciężko. Z jednej strony byłam spokojna i nikt mnie niepokoił a z drugiej brakowało mi towarzystwa. Dużej jednak się trochę boję. Tylko jej o tym nie mówcie. No i jakoś tak było mi źle. Duża przychodziła i stawała nade mną. Długo na mnie patrzyła i też robiła się smutna. Aż pewnego dnia Duża zaczęła budować klatkę. Zdziwiłam się a po cóż nam klatka. Chyba mnie tam nie wsadzi. Tego samego dnia coś/ktoś się w tej klatce pojawił ale nie widziałam bo klatka stała wysoko. Duża biegała podekscytowana razem z Ciocią Jolą a ja byłam tym wszystkim zaskoczona. Po jakimś czasie Duża zabrała mnie na tapczan a obok postawiła o takie małe nieszczęście. Tylko popatrzcie.
Fotografia od hodowcy: Guinea Pig Planet PL
Strasznie się zdziwiłam tym szarym obiektem o dziwnym futrze. A obiekt jak mnie tylko zobaczył to podbiegł do mnie i wbił mi się z całej siły pod brzuch. To wyglądało jakby ona krzyczała na mój widok: Tu są świnie! Jakie szczęście! Nie jestem sama!
Prosiłam Dużą, żeby toto zabrała, bo mi się do nogi przykleiło ale ona się tylko śmiała.
 Mama i tata Kruszynki powyżej (fotografie hodowcy).


I tak właśnie poznałam Kruszynkę, której Duża dała na imię Misia z powodu jej szalonego futra. Na początku zupełnie nie wiedziałam jak mam to małe coś traktować? Obserwowałam ją i byłam zaskoczona, a ona nie opuszczała mnie nawet na krok. I tak jakoś sama nie wiem jak to się stało ale ja polubiłam to maleństwo. Maluch obserwował każdy mój ruch a ja cieszyłam się, że nie jestem  już sama. Lubiłyśmy razem leżeć obok siebie i się przytulać. Misia strasznie rozpaczała, gdy Duża zabierała mnie z kojca. Uspokajała się dopiero, gdy Duża ją do mnie przynosiła lub mnie odnosiła do kojca. A ja za to kiedy Duża próbowała ją wyjąć z pod półki osłaniałam ją własnym ciałem i odpychałam rękę Dużej. Broniłam małej jak mojej własnej dzieciny. I tak obie żyłyśmy sobie razem. Popatrzcie jak to wyglądało.
 Mówię Ci. Dosyć zabawy. czas spać!
 Nie bój się. Jestem tu obok i pilnuję Cię.
 Misia i jej buntowniczy charakterek.
 Miśka możesz podejść bliżej. Duża nic Ci nie zrobi.
 Nie pękaj! Mam Dużą cały czas na oku.
I nawet gdy byłam chora i biedna Miśka mi towarzyszyła w biedzie. Czekała na mnie i była bardzo smutna, gdy ja byłam na leczeniu. A ja daleko od domu bardzo za nią tęskniłam. Nawet pani doktor powiedziała, że tak tęsknie za moją współlokatorką, że aż jej było żal, że nie zabrała też Misi do lecznicy.

Misia sama się tak do mnie tuliła i w przeciwieństwie do Baylee nie gryzła mnie. Kiedy była jeszcze taka mała, Duża postanowiła na swoim wielkim łożu poznać ją z Baylee. Kiedy zobaczyłam córkę nie podeszłam do niej. Ciągle we mnie był ten wielki strach i obawa przed cierpieniem. Duża cały czas ją pilnowała. Baylee siedziała w tunelu a ja byłam daleko na końcu łóżka. I wtedy nastąpiło coś co bardzo zaskoczyło Dużą. Ja też byłam zdziwiona zachowaniem Misi. Otóż ten maluch mniejszy co najmniej o połowę od Baylee podbiegł do tunelu, w którym ona siedziała i wtedy usłyszałam szept Misi: "A to ty jesteś ta Baylee co pogryzła mamusię Tasię!" Następnie maluch wbił się w tunel i nagle odezwała się syrena alarmowa Baylee. Tak rozpaczającego dziecka to ja jeszcze nie słyszałam. Nie wiem co Misia jej w tym tunelu zrobiła ale moja córka strasznie płakała. Uspokoiła się dopiero na rękach u Dużej. Od tej pory Misia oprócz tego, że jest moją przybraną córeczką dostała tytuł Przybocznej, bo nikt tak jak ona mnie nie bronił do tej pory. O jej waleczności przekonałam się przy próbie łączenia z Baylee i Elusią. Baylee na widok Misi wpadała w straszny płacz ale ją broniła Elusia. I tak umocniły się nasze pary i pozostałyśmy oddzielnie. Teraz Miśka urosła i stała się nastolatką i jak to nastolatka pyskuje mi okropnie i próbuje mnie zdominować. Ale ja się nie daję. Dochodzi do tego, że ja siedzę na półce w sianku a ona pod półką i płacze, bo się boi kary. No ale jeśli mnie zaczepia, skacze mi po głowie, wydziera listek sałaty to nie ma zmiłuj. Musze jej pokazać, gdzie jej miejsce. Czasem Duża na mnie krzyczy, bo nie rozumie czemu Miśka tak płacze. Ja kocham tego malucha ale nie mogę sobie pozwolić, żeby weszła mi na głowę. Wiem, że Miśka dorośnie podobnie jak Baylee i się zmieni. Największy kłopot ma z nią Duża bo Miśka ją też chce zdominować i strasznie ją gryzie. Ale Duża się nie poddaje i próbuje spokojnie jej wytłumaczyć, że Miśka jest niżej w hierarchii. Toteż Miśka często dostaje dodatkowe kary od Dużej. Jak chce już sobie pójść z kolan i gryzie to siedzi na nich dłużej. Widzę, że Duża stara się być cierpliwa i wyrozumiała dla Misi. Biorę z niej przykład ale czasem już nie mogę wytrzymać. Bo Misia musi być wszędzie tam gdzie ja. Ja na półce, ona też na półce, ja w jamce ona też chce do tej samej jamki, ja pod półką, ona też tam właśnie chce. No koszmar czasem z tym dzieciakiem mam. Ale czasem ja jej daję do wiwatu. Najgorzej, gdy wracam z leczenia. jestem wtedy w takim szoku i tak zła, ze Misia się mnie biedna boi.

Jam jest Królową. Nie stękaj Miśka. Nie jestem taka ciężka.
A teraz popatrzcie jaka Misia jest teraz duża. No piękny z niej proś. :)

Acha! Duża zrobiła nam niespodziankę i sprowadziła kolejną świnkę i to różową. Nie wiem jak Wy ale my się jej bałyśmy i zwiewałyśmy ile sił w nogach.
A tak w ogóle to jesteśmy z Misią szczęśliwe. Oby tylko choróbska nas się nie imały. I wreszcie mam dzieciaka, który mnie kocha. Wierzę, że nasze stosunki się poprawią, gdy Misia troszkę dojrzeje. Ja jestem zadowolona, że mam swoją kochaną Przyboczną, a ona jest szczęśliwa, że jesteśmy razem. To chyba jesteśmy Rodziną. Jak myślicie? Zdarzają się kłótnie jak to w domu, ale to ... moja córeczka.
I tak opowiedziałam Wam o tym jak zostałam Królową, zdobyłam serce Dużej i pokochałam małą Misię. Ale nie martwcie się mam w zapasie wiele opowieści. Tylko Duża musi się sprężać. Opowiem Wam jeszcze o Wakusiu i Poli ale najpierw zacznę o naszej sąsiadce, którą podrzuciło Cioci Joli UFO. Nie żartuję. To prawdziwa kosmitka. Białe mi to powiedziały a Duża też się śmieje, że Grusia nie może być z Ziemi. Także czekajcie na opowieść o tajemniczej kosmitce, która zamieszkała w pokoju obok. :) Trzymajcie się i przesyłamy z Miśką buziole! Cmok! Cmok!

Komentarze

  1. Duża masz talent. Pięknie napisane. Pozdrowienia dla Królowej i poddanych 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. To Tasia. Ja tylko stukam na klawiszkach. :) Dziękujemy pięknie. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak z Markizy Marketanki zostałam Królową Tasią I - część 4 (Samotność)

Opowieści Taśki (część 1 o kosmitce).

Jak z Markizy Marketanki zostałam Królową Tasią I - część 1 (bo to długie będzie ...)